Czego nie wypada czytać?

Uwielbiam poradniki. Sama też kiedyś jakiś napiszę, a tymczasem jestem fanką wszelkich Magii olewania, Pełni życia, Jak być leniwym czy Kup kochance męża kwiaty (to jeszcze przede mną, ale kocham autorkę i tytuł). W rankingu moich nauczycieli życia poradniki zajmują zaszczytne drugie miejsce (na pierwszym niepodzielnie króluje mój pies). To one nauczyły mnie asertywności, sięgania po swoje (zamiast cieszyć się z ochłapów rzucanych przez innych) i grać główną rolę w swoim spektaklu (zamiast zadowalać się statystowaniem w cudzym). To dzięki nim wróciłam do dawnej pewności siebie, podkopanej przez szkolnych nauczycieli i dobitej przez rekruterów z tych wszystkich nieudanych rozmów kwalifikacyjnych, na których nigdy nie powinnam była się znaleźć (o tym przy innej okazji).

Urodziłam się jako ciekawe świata, otwarte, bezpośrednie (no dobra, trochę bezczelne) babsko. Dorastając zostałam stłamszona, czy raczej – pozwoliłam się stłamsić, myśląc z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu (zaćmy umysłowej?), że wszyscy inni wiedzą lepiej ode mnie, co jest dla mnie dobre.

Uwielbiam czytać poradniki, ale do tramwaju czy na plażę zawsze zabieram Pana Tadeusza, Nad Niemnem albo Rozmowy Mistrza Polikarpa ze śmiercią

Wiecie, to po prostu lepiej wygląda i dzięki temu w oczach innych uchodzę za intelektualistkę.

Dobra, trochę ściemniam. Tak naprawdę nie biorę w miejsca publiczne dzieł uznanych za wielkie, tylko pakuję moje ulubione poradniki w ich okładki. I w ten sposób wszyscy mają mnie za intelektualistkę, bo nie wiedzą, co naprawdę czytam. Sprytne, co?

Ale to też nieprawda, zmyśliłam to przed chwilą. Jednak teraz tak sobie myślę, że to doskonały patent, gdyby komuś z was zależało na tym, co inni o was myślą. Mi nie zależy, więc nie mam tych szpanerskich okładek, ale teraz zaczynam się poważnie zastanowić, czy to nie jest świetny pomysł na biznes. Dajcie znać, w jakie okładki byście zapakowali Wasze niechlubne lektury, żeby móc z nimi wyjść między ludzi, a ja zobaczę, co da się zrobić.

Uwielbiam kryminały

Bardziej po drodze mi z Camillą Läckberg niż z Sienkiewiczem. Ale czy to znaczy, że Läckberg  jest lepsza od Sienkiewicza? W moim świecie wygrywa, ale ogólnie? Gdyby przeprowadzić ankietę, to czyje dzieła byłyby uznane za szlachetniejsze? Sienkiewicza? I Słowacki wielkim poetą był? A Mickiewicz jeszcze większym? Bo tak nam powiedzieli w szkole, ci sami nauczyciele, którzy ochoczo podkopywali nasze poczucie własnej wartości?

Co zatem odróżnia dobrą sztukę od kiepskiej?

Gdzie przebiega granica? Krytycy się z tą wiedzą urodzili, uznają autorytatywnie, że jedno jest świetne, a drugie beznadziejne. A skąd my, zwykli połykacze książek, mamy to wiedzieć? Czytać recenzje, posiłkować się opiniami innych, którzy na pewno wiedzą lepiej? Na pewno? A skąd niby wiedzą, co ma się Tobie podobać? Przecież nie ma czegoś takiego jak gust uniwersalny. Czym się kierować zatem? To bardzo proste.

Jeśli jesteś odbiorcą sztuki, to odbieraj garściami (oczami i uszami) to, co Ci się podoba, co wywołuje Twoje emocje (wszelakie – śmiech, płacz, wzruszenie, przerażenie – co wolisz i co Ci jest w danym momencie potrzebne).

Jeśli czytasz harlequiny, to nie owijaj ich w okładki poezji Miłosza (właśnie sobie strzeliłam w kolano i intratny biznes okładkowy przejdzie mi koło nosa). Swoją drogą, nie czytam poezji Miłosza. Ale jeśli Ty ją ubóstwiasz, to z kolei nie owijaj go w okładkę kryminału Läckberg, żeby mi się przypodobać. Po pierwsze, to bardzo mało prawdopodobne, że kiedy będziesz czytać w parku, ja będę akurat tamtędy przechodzić.  Po drugie, miej to gdzieś, co ja, czy ktokolwiek inny, o Tobie sobie pomyśli.

Próbując nieśmiało promować swoje książki, tłumaczyłam się, że Zjeżona i Przedsionek szczęścia nie są takimi harlequinami, na jakie wyglądają. A niechby i były! Jak zwał, tak zwał. Co z tego, skoro awantury Heni z Jeżyc poruszają, rozśmieszają, pod płaszczykiem komediowości niosą mocny przekaz, a i bywają ulubionymi książkami mam moich koleżanek (przynajmniej jednej. Dzięki Jagoda, pozdrowienia dla mamy!).

Jeśli więc czytasz harlequiny, to nie owijaj ich w okładkę Miłosza, tylko dumnie się z nimi obnoś (zwłaszcza jeśli to Zjeżona, albo Przedsionek szczęścia). Jeśli zaś czytasz Miłosza, śmiało możesz go owinąć w okładkę Zjeżonej albo Przedsionka (z góry dziękuję za promocję, ja nie mam śmiałości. Może jednak wyprodukuję te okładki).

A jeśli jesteś twórcą sztuki i zastawiasz się, czy przypadkiem nie tworzysz gniotów, to mam dla Ciebie szybki quiz, który rozwieje Twoje wątpliwości:

Jedno pytanie: czy gdy piszesz/malujesz/przycinasz żywopłot/pieczesz ciasto, to:

a) robisz to prosto z serducha, przekazując światu to, co Ci w duszy gra?

b) tworzysz pod publikę/trendy/mody/bo chcesz się przypodobać ludziom?

Rozwiązanie quizu:

Przewaga odpowiedzi a) Twoja sztuka jest dobra.

Przewaga odpowiedzi b) przykro mi, to nie sztuka. To rzemiosło. Którego zresztą nikt Ci nie broni wykonywać.

Każdy jest twórcą. Ty też!

Ważne by zestroić swój taniec z wewnętrzną melodią. Jeśli masz smykałkę do fryzjerstwa, to możesz oczywiście iść na medycynę, ale lepiej zostać świetną i spełnioną fryzjerką niż smutną i przeciętną lekarką z piękną fryzurą. Jeśli czujesz, że jesteś na niewłaściwym kierunku, to rzuć w diabły tę medycynę i zostań wirtuozem nożyczek (niekoniecznie chirurgicznych). Jeśli studia masz dawno za sobą i od lat pracujesz w nielubianym zawodzie, to tym bardziej to zmień. Nie żałuj zmarnowanych lat z przeszłości, tylko tych, które przyjdzie ci zmarnować, jeśli nie zawrócisz ze ślepej uliczki.

Każdy jest twórcą, Ty też. I nie piętrz problemów. Nie chcę słyszeć, że nie masz talentu, albo że nie możesz robić tego, co kochasz, bo… (tu miejsce na Twoje bzdurne wymówki. Od razu mówię – nie kupuję żadnej). Mam na to niezbite dowody, które przytoczę w moim poradniku, kiedy już go napiszę. Najpierw jednak zajmę się tym biznesem okładkowym.

To co tam sobie czytasz w ukryciu i w co to chcesz owinąć?

Podobał Ci się ten wpis?

udostępnij na Facebook
udostępnij na Twitter
udostępnij na Linkdin
udostępnij na Pinterest

Anna Kapczyńska, scenarzystka i dramatopisarka z zacięciem reżyserskim, autorka powieści: dwóch obyczajowych, dwóch kryminalnych i jednej w czeskim stylu.

Strona wykorzystuje pliki cookie. Wszystkie prawa zastrzeżone © 2021

Made with by webCase.pl

Zapisz się do newslettera!